Twoja twarz, Twój tłuszcz – naturalne modelowanie przez lipofilling

Czy to nie brzmi jak piękna ironia losu? Tłuszcz, z którym tak często toczymy nierówną walkę, może stać się… naszym największym sprzymierzeńcem w walce o młodszy, bardziej wypoczęty wygląd. I to nie tylko na chwilę. Coraz więcej osób – zarówno kobiet, jak i mężczyzn – decyduje się dziś na lipofilling, czyli naturalne modelowanie ciała i twarzy przy użyciu własnej tkanki tłuszczowej. Bez sztuczności, bez ciał obcych, bez efektu maski. To trochę jak recykling z korzyścią dla urody.
Co to jest lipofilling i jak działa?
Najprościej mówiąc – lipofilling to zabieg, który polega na pobraniu tłuszczu z jednej części ciała (np. z brzucha czy ud), a następnie przeszczepieniu go w miejsce, które potrzebuje “podrasowania” – najczęściej twarz, pośladki, dłonie czy piersi.
Brzmi prosto, prawda? Ale za tą prostotą stoi sprytna biologia. Nasz tłuszcz to nie tylko „zapasy na czarną godzinę”. To także źródło komórek macierzystych, które mają niesamowite właściwości regenerujące i odmładzające. Po odessaniu tłuszczu (oczywiście w znieczuleniu) specjalista oczyszcza go z płynów i innych niepożądanych elementów, a potem cieniutką igłą wprowadza go tam, gdzie potrzebna jest objętość, jędrność albo wygładzenie.
Efekt? Naturalne wypełnienie bez sztucznego wyglądu, które nie tylko poprawia kształt, ale też rewitalizuje skórę.
Więcej informacji znajdziesz na naszej stronie internetowej https://euroklinika.com.pl.
Kiedy tłuszcz działa lepiej niż kwas hialuronowy
Kwas hialuronowy zna dziś prawie każdy – popularny, bezpieczny, ale… chwilowy. Utrzymuje się od kilku miesięcy do roku, maks. dwóch. A potem? Zaczynamy od nowa.
W przypadku lipofillingu część przeszczepionego tłuszczu wchłania się w ciągu pierwszych tygodni, ale ta część, która „się przyjmie” – zostaje z nami na stałe. Co więcej, efekty można powtarzać i „budować” wygląd stopniowo, bez nagłych zmian.
Kiedy więc warto sięgnąć po tłuszcz, a nie po „hialuron”?
- Jeśli marzysz o naturalnym efekcie bez przesady,
- Gdy chcesz poprawić więcej niż tylko jedną zmarszczkę – np. całą dolinę łez, zapadnięte policzki, kontur żuchwy,
- Kiedy przeszkadza Ci wiotka, zmęczona skóra i chcesz jej prawdziwego „powera”,
- A także jeśli szukasz trwałego rozwiązania, a nie wizyt co kilka miesięcy.
Gdzie można go zastosować?
No właśnie – i tu robi się ciekawie, bo lipofilling nie ogranicza się tylko do twarzy. Oto najczęstsze obszary, w których króluje:
- Twarz – wypełnianie bruzd nosowo-wargowych, modelowanie policzków, wypełnienie skroni i doliny łez, korekta asymetrii
- Usta – naturalne powiększenie, bez przerysowania
- Piersi – delikatne powiększenie lub korekta po implantach
- Pośladki – tzw. brazylijskie pośladki, czyli naturalne ujędrnienie i podniesienie
- Dłonie – często pomijane, a zdradzają wiek szybciej niż twarz – lipofilling przywraca im młody wygląd
W skrócie: tam, gdzie potrzeba objętości, wygładzenia i poprawy jakości skóry – tam tłuszcz może zdziałać cuda.
Jakie efekty i jak długo się utrzymują?
Z reguły pierwsze efekty widać już po kilku dniach – gdy opuchlizna zaczyna schodzić. Ale prawdziwe „wow” przychodzi po kilku tygodniach, gdy tłuszcz się unormuje, a skóra zacznie korzystać z działania komórek macierzystych.
Efekty są subtelne, ale wyraźne. Twarz wygląda młodziej, świeżo, jak po dobrych wakacjach. Skóra staje się bardziej napięta, lepiej nawilżona, drobne zmarszczki znikają.
Ile to trwa? – Około 50–70% przeszczepionego tłuszczu zostaje z nami na stałe. – Po około 6 miesiącach można ocenić końcowy rezultat. – W razie potrzeby – zabieg można powtórzyć, np. po roku.
Nie ma tu więc „efektu gumy balonowej”, który nagle pęka. Jest za to naturalne starzenie się z klasą – bez przesady i sztuczności.
Przeciwwskazania i ryzyko
Jak przy każdej ingerencji medycznej – nie wszystko dla wszystkich. Choć lipofilling uznawany jest za bezpieczny, bo wykorzystuje nasz własny materiał, to są pewne „ale”:
Przeciwwskazania to m.in.:
- zaburzenia krzepnięcia krwi
- aktywne infekcje
- nowotwory
- ciąża i karmienie piersią
- bardzo niska ilość tkanki tłuszczowej (nie da się pobrać materiału)
Do tego dochodzą możliwe efekty uboczne, takie jak:
- obrzęk, siniaki, miejscowy ból
- asymetria przy nierównym wchłanianiu
- niewielkie zgrubienia lub guzki (rzadko, ale się zdarza)
Dlatego tak ważne jest, żeby zabieg robił doświadczony lekarz, który zna się na rzeczy i nie obiecuje cudów.
Podsumowując – lipofilling to coś więcej niż zabieg estetyczny. To trochę jak druga szansa dla własnego tłuszczu i naturalna droga do poprawy wyglądu. Bez przerysowania, bez obcych substancji, z szacunkiem do siebie i swojego ciała.
Może więc zamiast planować kolejne wypełniacze czy szukać „magicznych” kremów, warto zapytać lekarza, czy lipofilling jest dla Ciebie? Kto wie – może to właśnie Twój własny tłuszcz okaże się najlepszym sprzymierzeńcem Twojej urody.
Autor: Artykuł sponsorowany